_
_
_
Kropelki wilgoci w powietrzu noszą światło jak ciało stałe. Zawiesza się nad światem z równiutkich cegieł, gęste i chłodne. Srebrzystojasne. Buty przemakają, światło wsiąka w skarpety, czują je palce.
_
_
A ja znów nie wiem kim jestem. Wiszę pomiędzy wspomnieniami, teraz, marzeniami o Świętach i Polsce, myślach o nowych roku, styczniu, już nie wiem gdzie jestem w mojej głowie.
Byłam dzisiaj w moim nowym pokoju na Boterdiep. Rzeczy Tjeerda jeszcze tam są, wraz z jego kolekcją dobrych filmów poukładanych alfabetycznie w designerskich półkach własnej produkcji. Kim będę tam i jak długo zostanę?
Czekam na autobus. Kim będę, kiedy wrócę? Tą co dawniej, czy tą co teraz, czy jeszcze inną wersją?
Co jest moim trzonem, tym niezmiennym? Gdy myślę trzon, to w wyobraźni zawsze gryzę marchewkę i ona ma ten gorzki środek twardszy. Czy ja mam trzon?
Tuesday, 16 December 2008
Sunday, 14 December 2008
Workspace
_
_
Z braku biurka nauczyłam się pracować na podłodze. Z braku ciszy pracuję w szkole do zamknięcia (alarm włącza się o 21.30, wtedy trzeba się ewakuować). Z braku dobrego światła uciekam do pracowni drugiego roku. Koło grzejnika między ścianą i biurkiem przy świetle lampki projektu holenderskiego studenta/studentki znajduję swoją ciszę, światło, temperaturę i czas.
_
_
Z braku biurka nauczyłam się pracować na podłodze. Z braku ciszy pracuję w szkole do zamknięcia (alarm włącza się o 21.30, wtedy trzeba się ewakuować). Z braku dobrego światła uciekam do pracowni drugiego roku. Koło grzejnika między ścianą i biurkiem przy świetle lampki projektu holenderskiego studenta/studentki znajduję swoją ciszę, światło, temperaturę i czas.
_
Tuesday, 9 December 2008
End Presentation
Dzisiaj posmak końca. Nie będzie zdjęcia, bo i tak już się czuję wyeksponowana na maksa po dzisiejszym przeglądzie. Każdy ma swój kącik na erasmusowej wystawie w Exhibition Hall. Nice.
Probuję zostać dłużej, nie wiadomo co z tym będzie. Na razie żyję w zawieszeniu, popędząjąc koordynatorów polskich i holenderskich, dziekanów, dziekanki i inne stworzenia od których zależy mój pobyt.
Zobaczymy.
A bike ma znowu flat tyre. Tym razem eksplodowała inner tyre jak ją pompowałam przed sklepem rowerowym. Achhh...
:)
Probuję zostać dłużej, nie wiadomo co z tym będzie. Na razie żyję w zawieszeniu, popędząjąc koordynatorów polskich i holenderskich, dziekanów, dziekanki i inne stworzenia od których zależy mój pobyt.
Zobaczymy.
A bike ma znowu flat tyre. Tym razem eksplodowała inner tyre jak ją pompowałam przed sklepem rowerowym. Achhh...
:)
Monday, 1 December 2008
The Week
PUSTA, LOST IDENTITY, czyli moje rekolekcje.
Dobrze, więc niech wszystko zależy od Ciebie. Poddaję się.
Ty zadecyduj.
_
_
Czy całe to doświadczenie ma prowadzić do OPUSTOSZENIA?
Pusta i przezroczysta. Powleczona skórą i bawełną.
Plus płaszcz i buty.
Teraz wydaje mi się, że robienie jakichkolwiek planów nie ma sensu. Bez tego napędu plany-marzenia czuję się znowu ogołocona. Znów nie wiem, co mnie tworzy, z czego się składam. Potrzebuję się czymś wypełnić, żeby poczuć, że jestem. Praca? Nowe marzenia? Ludzie? Miłość? Wiara? Ostatnie chyba najtrudniejsze. Teraz nie ma tam nic oprócz nikłego przeczucia Boga, bladych wspomnień i odległych więzi z ludźmi. Prawie całkiem pusto.
Zminimalizować własność, ograniczyć posiadłości. Już prawie nic nie mam. Czy to starting point do czegoś nowego?
Nic nie zagarniam i nic nie zostaje na dłużej. Doświadczam tylko teraźniejszości. Nie żywię uczuć wobec przeszłości, nie ma we mnie entuzjazmu w związku z tym, co nadchodzi.
Chciałabym móc teleportować się teraz do różnych miejsc na świecie, sprawdzając czy czuję tam to samo.
I jeszcze nowy assigment: moja wizytówka. Właśnie teraz, kiedy nie wiem, kim jestem. Płacz wydawałby się ulgą i sprowadziłby wszystko do prostego homesickness, ale to wszystko przyjmuję jakoś tak zimno i poważnie, że nie mam łez do wylania.
I wciąż nie mogę znaleźć swojej Identity Card. Dziwna zbieżność.
Dobrze, więc niech wszystko zależy od Ciebie. Poddaję się.
Ty zadecyduj.
_
_
Czy całe to doświadczenie ma prowadzić do OPUSTOSZENIA?
Pusta i przezroczysta. Powleczona skórą i bawełną.
Plus płaszcz i buty.
Teraz wydaje mi się, że robienie jakichkolwiek planów nie ma sensu. Bez tego napędu plany-marzenia czuję się znowu ogołocona. Znów nie wiem, co mnie tworzy, z czego się składam. Potrzebuję się czymś wypełnić, żeby poczuć, że jestem. Praca? Nowe marzenia? Ludzie? Miłość? Wiara? Ostatnie chyba najtrudniejsze. Teraz nie ma tam nic oprócz nikłego przeczucia Boga, bladych wspomnień i odległych więzi z ludźmi. Prawie całkiem pusto.
Zminimalizować własność, ograniczyć posiadłości. Już prawie nic nie mam. Czy to starting point do czegoś nowego?
Nic nie zagarniam i nic nie zostaje na dłużej. Doświadczam tylko teraźniejszości. Nie żywię uczuć wobec przeszłości, nie ma we mnie entuzjazmu w związku z tym, co nadchodzi.
Chciałabym móc teleportować się teraz do różnych miejsc na świecie, sprawdzając czy czuję tam to samo.
I jeszcze nowy assigment: moja wizytówka. Właśnie teraz, kiedy nie wiem, kim jestem. Płacz wydawałby się ulgą i sprowadziłby wszystko do prostego homesickness, ale to wszystko przyjmuję jakoś tak zimno i poważnie, że nie mam łez do wylania.
I wciąż nie mogę znaleźć swojej Identity Card. Dziwna zbieżność.
Tuesday, 25 November 2008
Francja (u Berenice) 3/3
_
Following B.
_
_
Migawki z Paryża. Krótki spacer po mieście.
Pogoda holenderska. Metro. Gołębie.
Following B.
_
_
Migawki z Paryża. Krótki spacer po mieście.
Pogoda holenderska. Metro. Gołębie.
Saturday, 22 November 2008
Francja (u Berenice) 2/3
Monday, 17 November 2008
Francja (u Berenice) 1/3
Wednesday, 12 November 2008
Amsterdam avec les Francais
_
_
_
_
I amsterdam.
Popołudniowy spacer po porcie. Holenderska mżawka i hałas zatłoczonej ulicy. Zaraz obok uśpione barki. Mokro.
_
_
_
I amsterdam.
Popołudniowy spacer po porcie. Holenderska mżawka i hałas zatłoczonej ulicy. Zaraz obok uśpione barki. Mokro.
Wednesday, 5 November 2008
(Pecy en France) Popoludnie w Echmond
_
Pas du photo cette fois.
( Francuska klawiatura, la campagne pres de Paris, Berenice juz spi na poddaszu wielkiego domu, ktory kazdym zakamarkiem pamieta tych, ktorzy odeszli. Obok mam swoj wlasny pokoj o zoltych scianach i lozku jak wielka chmura z pianki. Marze o takim pokoju w Groningen. Kilka metrow przestrzeni dla mnie. Marze o drzwiach ktore mozna zostawic otwarte lub zamknac je, gdy ma sie taki kaprys, by wyjatkowo oddzielic sie od ludzi, ktorych sie w jakis podskorny sposob kocha.
Moj francuski odradza sie z popiolow przy malej Marthe. Moglabym ja zaadoptowac. Wszystkie inne dzieci sa przy niej za malo dzieciece. )
A wspominam pozne popoludnie na plazy w Echmond, zachodnie wybrzeze powyzej Amsterdamu.
Najpiekniejsze obrazki z Holandii. Aparat fotofraficzny na ten krotki czas zaniemowil (!), wiec trzymam kurczowo w pamieci te swiatla, szalejacy wicher, latawce na plazy, gesta morska piane przesuwana przez wiatr po mokrym piasku, zielone wlochate wydmy czesane gwaltownymi podmuchami i latarnie w oddali. Niebo jak z holenderskich landschappen (Agu te z Mauritshuis). I wrazenie, ze Bog jest artystą, niedoscignonym archetypem wszystkiego.
_
Pas du photo cette fois.
( Francuska klawiatura, la campagne pres de Paris, Berenice juz spi na poddaszu wielkiego domu, ktory kazdym zakamarkiem pamieta tych, ktorzy odeszli. Obok mam swoj wlasny pokoj o zoltych scianach i lozku jak wielka chmura z pianki. Marze o takim pokoju w Groningen. Kilka metrow przestrzeni dla mnie. Marze o drzwiach ktore mozna zostawic otwarte lub zamknac je, gdy ma sie taki kaprys, by wyjatkowo oddzielic sie od ludzi, ktorych sie w jakis podskorny sposob kocha.
Moj francuski odradza sie z popiolow przy malej Marthe. Moglabym ja zaadoptowac. Wszystkie inne dzieci sa przy niej za malo dzieciece. )
A wspominam pozne popoludnie na plazy w Echmond, zachodnie wybrzeze powyzej Amsterdamu.
Najpiekniejsze obrazki z Holandii. Aparat fotofraficzny na ten krotki czas zaniemowil (!), wiec trzymam kurczowo w pamieci te swiatla, szalejacy wicher, latawce na plazy, gesta morska piane przesuwana przez wiatr po mokrym piasku, zielone wlochate wydmy czesane gwaltownymi podmuchami i latarnie w oddali. Niebo jak z holenderskich landschappen (Agu te z Mauritshuis). I wrazenie, ze Bog jest artystą, niedoscignonym archetypem wszystkiego.
_
Thursday, 23 October 2008
Zmierzch w Scheveningen
_
_
_
_
Vakantie week. Poniedziałek. Haga.
Rano pożegnałam Agnieszkę. Prosto z fioletowej kuchni w podwójnej kamienicy, jeszcze w piżamie na słońce. Samochód oddala się wzdłuż ściany Paleis Tuin.
'I said you have a great body', wychyla się Holender z okna ciężarówki, gdy czekam aż Rolf otworzy mi drzwi. 'Thank you.'
Potem wyruszyłam w drogę. Znowu sama ze sobą muszę sobie poradzić. Gubię się jeszcze na Starym Mieście. Decyduję się więcej nie włóczyć i obieram najprostszą trasę.
Do plaży dotarłam późno, słońce już zachodziło. W kafejce nad czekoladą wypisałam do Ciebie kartkę. Dziękuję za połączęnie mojego życia w Polsce z życiem tu. Pozszywałaś to wszystko swoim przyjazdem. Znowu jestem w jednym kawałku.
_
_
_
_
Vakantie week. Poniedziałek. Haga.
Rano pożegnałam Agnieszkę. Prosto z fioletowej kuchni w podwójnej kamienicy, jeszcze w piżamie na słońce. Samochód oddala się wzdłuż ściany Paleis Tuin.
'I said you have a great body', wychyla się Holender z okna ciężarówki, gdy czekam aż Rolf otworzy mi drzwi. 'Thank you.'
Potem wyruszyłam w drogę. Znowu sama ze sobą muszę sobie poradzić. Gubię się jeszcze na Starym Mieście. Decyduję się więcej nie włóczyć i obieram najprostszą trasę.
Do plaży dotarłam późno, słońce już zachodziło. W kafejce nad czekoladą wypisałam do Ciebie kartkę. Dziękuję za połączęnie mojego życia w Polsce z życiem tu. Pozszywałaś to wszystko swoim przyjazdem. Znowu jestem w jednym kawałku.
_
Sunday, 12 October 2008
Szkoła - drukkerij
_
_
_
Drukkerij.
Czyli non-digital typography. Dotykasz literki.
Starzy zecerzy patrzą z pogardą na moje wysiłki.
Potem odbitka, wielka maszyna sunie ze swoim wałkiem. Czarna farba drukarska błyszczy tłusto. Kolory odmierzają na wadze, według Pantona. Inny świat. Niesamowite, że studenci mają to tu na co dzień.
_
_
Drukkerij.
Czyli non-digital typography. Dotykasz literki.
Starzy zecerzy patrzą z pogardą na moje wysiłki.
Potem odbitka, wielka maszyna sunie ze swoim wałkiem. Czarna farba drukarska błyszczy tłusto. Kolory odmierzają na wadze, według Pantona. Inny świat. Niesamowite, że studenci mają to tu na co dzień.
Monday, 29 September 2008
Ameland with Girls 1/2
_
_
_
_
Ameland. Druga z kolei, licząc od wschodu.
Warto było biec rano na autobus, walcząc z mroźnym powietrzem. Potem już było tylko lato.
Tandem bike z Berenice i francuskie piosenki śpiewane po drodze między wioskami. Jechałam z tyłu, mogłam robić zdjęcia. Wystarczyło potulnie zgodzić się na rytm, pedałować, trochę słuchać jak w tańcu.
Plaża tym razem od północy. Morze Północne. Piach, przestrzeń, pustynia. I rowery.
Portugese girls zrobiły sobie sesję jak z HMu, a Berenice kazała się nagrywać, jak turla się w dół po wydmie. Kochana wariatka, poza murami Akademii dziczeje w niewyjaśniony sposób.
Im bardziej poznaję ludzi, których tu spotykam, tym bardziej nie mogę się nadziwić, z jak wielu elementów się składamy i jak dużo czasu trzeba, żeby zrozumieć chociaż kawałek takiej istoty. Wydaje się, że już mam, wiem, znam, a jedno zdanie, nowa sytuacja odkrywa przede mną niezbadane dotąd przestrzenie.
(Wciąż pozostawać ciekawym drugiego człowieka. Opróżnić szufladki i pozamykać. Codziennie otwartym szeroko wychodzić z pytaniem i pozwalać tworzyć nowy obraz.)
_
_
_
Ameland. Druga z kolei, licząc od wschodu.
Warto było biec rano na autobus, walcząc z mroźnym powietrzem. Potem już było tylko lato.
Tandem bike z Berenice i francuskie piosenki śpiewane po drodze między wioskami. Jechałam z tyłu, mogłam robić zdjęcia. Wystarczyło potulnie zgodzić się na rytm, pedałować, trochę słuchać jak w tańcu.
Plaża tym razem od północy. Morze Północne. Piach, przestrzeń, pustynia. I rowery.
Portugese girls zrobiły sobie sesję jak z HMu, a Berenice kazała się nagrywać, jak turla się w dół po wydmie. Kochana wariatka, poza murami Akademii dziczeje w niewyjaśniony sposób.
Im bardziej poznaję ludzi, których tu spotykam, tym bardziej nie mogę się nadziwić, z jak wielu elementów się składamy i jak dużo czasu trzeba, żeby zrozumieć chociaż kawałek takiej istoty. Wydaje się, że już mam, wiem, znam, a jedno zdanie, nowa sytuacja odkrywa przede mną niezbadane dotąd przestrzenie.
(Wciąż pozostawać ciekawym drugiego człowieka. Opróżnić szufladki i pozamykać. Codziennie otwartym szeroko wychodzić z pytaniem i pozwalać tworzyć nowy obraz.)
Thursday, 25 September 2008
Interieurarchitectuur
Sunday, 21 September 2008
Schiermonnikoog with Hao 1/2
Schiermonnikoog with Hao 2/2
Friday, 19 September 2008
Transport miejski
_
_
Parking przy dworcu.
Rowerzystów w Groningen jest więcej niż pieszych. W starej części miasta prawie nie ma samochodów. Parkowanie jest tu bardzo drogie - 20 euro za dzień. Przez centrum nie można też przejechać; jest podzielone na cztery części. Do każdej można wjechać i wyjechać, ale nie są połączone. Wszystkie chodniki, krawężniki, ścieżki, wszystko jest przystosowane dla rowerzystów.
That's how you make a city bike-friendly!
Jest więc dość cicho nawet w samym centrum, a powietrze jest świeże.
Każdego ranka pod uczelnią parkują studenci i wykładowcy.
Moja Gazela.
_
Parking przy dworcu.
Rowerzystów w Groningen jest więcej niż pieszych. W starej części miasta prawie nie ma samochodów. Parkowanie jest tu bardzo drogie - 20 euro za dzień. Przez centrum nie można też przejechać; jest podzielone na cztery części. Do każdej można wjechać i wyjechać, ale nie są połączone. Wszystkie chodniki, krawężniki, ścieżki, wszystko jest przystosowane dla rowerzystów.
That's how you make a city bike-friendly!
Jest więc dość cicho nawet w samym centrum, a powietrze jest świeże.
Każdego ranka pod uczelnią parkują studenci i wykładowcy.
Moja Gazela.
Wednesday, 17 September 2008
I inny domek
Sunday, 14 September 2008
Subscribe to:
Posts (Atom)