Sunday 8 March 2009

Portugalia IX

_

_
poniedziałek
po 14:00

Więc jest wszystko, czego szukałam. Słońce rozgrzewa skórę na policzkach, miasto jest piękne. Błąkam się po Al Famie. Mogę zjeść pełny obiad za 6 euro. I wiem, że wrócę wieczorem do Ewy.
Jednak czuję się jak przybysz, nie znając języka; nie lubię być turystą. Ale jestem.
Znów kropi; słońce i tak zaraz wróci. Gdzieś słychać radio, głośno spiewają ptaki, pachnie czystością, wywieszone pranie. Pani w oknie nad moją głową coś szepcze do kogoś w głębi domu.
_

_

_

_
poniedziałek
później po południu

Cały ten bajzel tutaj jest dość romantyczny. Czuję się swojsko, trochę jak w Polsce, jak w Europie wschodniej. Wszystko się sypie
i wali, mnóstwo niedoróbek, nic nie jest idealne. Obok starej willi stoi wieżowiec, obok ogrodu z pomarańczami pnie się sterta starych gratów. Zieleń jest tu taka piękna. Palmy - połowa liści przywiędła - taka uroda. Dom Ewy w takim samym stylu. Uroczy.

W Holandii wszystkie cegły są policzone, wszystko jest od linijki. Nawet ziemia jest wypoziomowana jak wylewka z betonu.

Piękno nie w tym co idealne, minimalne, czyste, ale w tym co żywe, autentyczne, z własną opowieścią.
_

_

_

_

No comments:

Post a Comment