Friday 1 May 2009

Domeczek/Ulica

_
Kwiecień pokrojony na części: trochę tu, sporo w Polsce i jeszcze kawałek w Mediolanie. W maju powrót do domu. Domeczku. Próbuję się tu ułożyć na nowo i wciąż nie wiem jak długo zostanę.





Od stycznia mam tu kawałek swojej prywatnej przestrzeni,
pokój na piętrze. Swoją ciszę. Za oknem ulica i jej nocne hałasy.
O rower jestem już nieufna. Stało się to naturalne.
Zbyt wiele ich tu ginie.

Bato - zielony, został ostatnio inwalidą. Ukradli mi koło. Ola zrobiła mu zdjęcie, tak smutno wyglądał. Teraz ma nowe i jest to najdroższa część całego jego pordzewiałego ciałka.



Ale nocą na ulicach Groningen rowery regularnie stają się ofiarami pijanych studentów. Zbyt wiele rowerów i zbyt wiele pijanych studentów w tym mieście.



(Boterdiep.)
Moja ulica jest teraz właśnie taka. Głośna i niegodna zaufania.

Domeczek to azyl.
Z okien patrzę na drzewko. Cieszy mnie od stycznia. Teraz okazało się być kasztanem. Matury?



(Nieuweweg.)
Nieuweweg była spokojna. Tylko koty i kilka przechodniów dziennie. Gazela zostawała na noc nie zapięta. Raz dla żartu chłopcy wnieśli rower Ivana na górę i powiesili mu na piętrowym łóżku.

I just thought: "I have to buy a new one"
- opowiadał potem ze stoickim spokojem. Na Nieweweg nic złego nie mogło się zdażyć.
Ale w środku nie było prywatności i nie było ciszy.

Coś za coś.

4 comments:

  1. Pachnie nostalgią.. Trzymaj się, Anku kochany:*

    Chciałabym zobaczyć twój nowy domeczek. Chociaż dla mnie Nieuweweg też był dobrym miejscem. Niesamowite jak wpasowałaś się w tą dziwną przestrzeń;)

    Ja od miesiąca co tydzień zmieniam miasto, dom, pokój. I ostatni tydzień w Paryżu też spędzę w innym studiu. Tęskno za DOMEM..

    ReplyDelete
  2. To taka nostalgia z braku zagnieżdżenia. Gdzieś się coś buduje, ale nie wiesz czy nie będzie trzeba tego opuścić za chwilę. A przecież gdzie indziej też już się coś zbudowało i to jest już daleko. I jeszcze gdzie indziej by się chciało. Rzeczywiście jesteśmy na tym świecie tylko pielgrzymami. Gdzie i kiedy chwycić to najważniejsze?

    ReplyDelete
  3. Wczoraj w nocy wracając do domu pojechałam z Kasią i Marcinem przez Nieuweweg, chciałam im pokazać i sobie przypomnieć. Było jak zwykle. Cicho i ciemno, nie ma latarni w tym zaułku. Drzwi od naszego dawnego domku otwarte na oścież, ktoś zmywa naczynia w głębi, to samo ciepłe światło z kuchni, widocznie naprawili halogeny. W oknie wciąż stoi gąska, którą M. przygarnął z ulicy. Zastanawiałam się czy nadal jest tam tyle wody, czy wciąż cieknie spod zlewu i deszcz z sufitu. Wizyta sentymentalna.

    ReplyDelete
  4. Ja tutaj nie buduję, zupełnie nie puściłam nawet najmniejszych korzeni.. Nawet takich delikatnych łapek jakimi bluszcz trzyma się ściany.
    Marzę o budowaniu, ale nie jestem pewna gdzie i czego.
    I chyba trochę się boję zatrzymać - na pierwszy tydzień w Polsce zaplanowałam podróż przez pół kraju.
    Cóż, zobaczymy jak mi pójdzie powrót..

    ReplyDelete