Tuesday 27 January 2009

Z serii Potwory...

_

_
Myszunia dała się złapać. Trochę zmokła pod kranem, bo Simon nie spodziewał się, że siedzi przyczajona w szmatce. Zagoniliśmy ją do słoika. Chyba przeżyła tam swoje najszczęśliwsze chwile, otoczona tropikalnym musli. Simon wypuścił ją w parku.
Niestety mamy mice problem, bo jest ich więcej.
_

2 comments:

  1. oooo MYSZ!

    wasza jest przynajmniej mała...

    miałam też kiedyś mysz,
    w kuchni.
    zjadała mój pyszny chleb razowy, o którego trudno w Holandii, zostawiony na stole.
    a ja przez kilka godzin, nieświadoma niczego, słysząc z pokoju różne dźwięki przekonywałam siebie, że duchy nie istnieją a w kuchni nikogo nie ma.
    gdy zobaczyłam ją wreszcie z korytarza (a ona mnie!) przez następne dni zapoznawałam się z wszystkimi gatunkami myszy, by się uspokoić, że ten kuchenny myszol nie jest szczurem.
    nie gotowałam przez kilka tygodni a wchodzenie do kuchni było ceremonią.
    mieszkałam całkiem sama.

    mysz zniknęła prawdopodobnie dużo wcześniej niż się zorientowałam, wcześniej niż się 'z nią' oswoiłam.

    ReplyDelete
  2. ale rozczochrana ta myszka, aż wstyd taką na świat wypuścić. do SPA z taką, a nie do ludzi!
    btw, fajna z niej hrabianka jak musli gardzi.

    ;*

    ReplyDelete