Sunday 6 December 2009

Sunny Sunday

_


Mewy oglądam w piżamie.



Hoofdweg dosł. Droga główna - mało wymyślna nazwa.
Ciągnie się na południe w mojej części miasta. Mroźno.
Przed jedenastą, prawie pusto.




Jesień pod kościołem. Msza trydencka, łacina plus holenderski, za dużo dla mnie.
Odpinam rower, lodowaty łańcuch, przez buty czuję kostkę brukową, łyk zimnej wody z butelki, ciasne rękawiczki i w drogę, do domu. Słońce grzeje w plecy, wiatr mrozi z przodu. Po drodze umieram z głodu, w piekarni na stołeczku pożeram spore chocoladebrioche opatulone w papier i cienkie drewniane pudełko. Zostawiam kawałek dla Heather, lubi wszystko, co z czekoladą.






Vondelpark. Ogromny, z wijącymi się ścieżkami. Po drodze, żeby nacieszyć się słońcem. Co jakiś czas ktoś gra na saksofonie, samochodzik-sklep sprzedaje frytki i hotdogi, wszyscy uprawiają jogging.








Prawie w domu i dom (na zdj. balkon ze zdobycznymi warzywami i kotem, który jeździ autostopem). Pożyczam ten dom, pomieszkuję. Uwielbiam i nie cierpię, wciąż wracam.
_

2 comments:

  1. Tutaj trochę "less sunny" ale wciąż niedziela, która całą sobą krzyczy, że już czas, żeby przyszła prawdziwa zima.

    Dobrej niedzieli, Anku kochany:*

    ReplyDelete
  2. Ania, jesteś jak sonda na księżycu:) Fajnie się ogląda Twoimi oczami światło na powierzchni odległych planet, dobrze, ze to Ty. Rzetelno-liryczna dokumentacja techniczna z rowerem w tle (zielonych ludzików nie ma, ale za to duzo dwukółek :)))

    Ściskam przemocno! Dbaj o to troszeczkę poranków co masz.

    ReplyDelete